Po 1. Bardzo śladowe ujęcia wyspy (jeden brzeg, jaskinia i szczyt, na którym chciał się wieszać)
Po 2. Film wyglądał jakby ktoś uciął szybko kilka istotnych scen przed premierą. Uważam, że
twórcy za szybko popędzili, przewijając akcję o 4 lata. Później znowuż kiedy marynarze zauważają
Chuck'a i nagle piękny, ogolony siedzi w samolocie... Nawet nie wiadomo, gdzie go wysadzili, jak
go przyjęli, nie bał się wsiąść do samolotu...
Oglądając ten film, myślałem, że zobaczę prawdziwe zmaganie się z żywiołami i przyrodą, ale tak
naprawdę wiele się nie działo. A szkoda.
Pozdrawiam.
Zgadzam się w 100%. Można było trochę skrócić wstęp i zakończenie na rzecz wydarzeń z wyspy. Te skoki o 4 lata i 4 tygodnie były zupełnie niepotrzebne. Co więcej to mogły być najciekawsze momenty historii Chucka. Jak dla mnie niewykorzystany potencjał jeśli chodzi o historię i Hanksa.
Najwyraźniej ktoś chciał wykorzystać swój prestiż, renomę i stworzyć coś na szybko, więdząc, że się sprzeda. I tak chyba jest, skoro film ma ocenę 7,5.
Pomijając fakt oczywistej reklamy firmy kurierskiej. :)
Gdzieś kiedyś czytałam, że Zemeckis początkowo chciał wykorzystać zmyśloną firmę kurierską, jednak potem stwierdził, że jakaś wszystkim nam znana doda filmowi realności - pokarze, że taka 'przygoda' mogła się przytrafić naprawdę każdemu
Zgadzam się z obydwoma przedmówcami. W gruncie rzeczy - zmarnowany materiał, (także aktorski); film rozpada się dramaturgicznie, nie rozumiem, po co rozwleczono wątek romansowy. Finał niczego nie pogłębia, wprowadza kilka sztampowych pomysłów. A już te złote myśli o nowym przypływie - zwalają z nóg swoją pretensjonalnością. Dodam także, że mnie rola Hanksa nie rzuciła na kolana. To dobry aktor, sprawny warsztatowo i zagrał przekonująco, ale - jak dla mnie - tylko przekonująco.
Czy każda historia o zagubionym człowieku musi przedstawiać heroiczną walkę z niedźwiedziami i żywiołem? Cast Away podchodzi do tematu zagubienia się nietypowo i tym się wyróżnia na tle innych filmów o tej tematyce. Ten film to przede wszystkim dramat, a dopiero później film przygodowy.
Ad 1. To nie jest film o przetrwaniu (sceny z wyspy to tylko połowa czasu filmu). To jest film o tym, jak zniknięcie człowieka z cywilizacji na 4 lata, wpływa na jego dalsze życie po powrocie do tejże cywilizacji.
Ad 2. Sceny o których mówisz, ja też bym wywalił na montażu. Kompletnie nic nie wnoszą do fabuły. Są zbędne, więc do wywalenia.
Ponadto, gdyby jednak weszły do filmu, zepsuły by scenę, kiedy Kelly odbiera w kuchni telefon i po usłyszeniu wiadomości mdleje.
Co do Twojego ostatniego zdania - w filmie jest przecież cała masa scen, gdzie Noland zmaga się z żywiołami, samotnością i masą problemów - typowych dla takiej sytuacji. Nie wiem, czego oczekiwałeś? Że co jakiś czas na wyspę wpadnie trąba powietrzna i wszystko mu rozpieprzy?